Kupno używanego auta zawsze oznacza ryzyko wystąpienia niespodziewanej awarii. Pół biedy, jeśli interwencji mechanika będzie wymagał jeden z podzespołów eksploatacyjnych. Znacznie gorzej, jeśli zepsuje się coś naprawdę poważnego, na przykład silnik. Co wtedy?
W takiej sytuacji do wyboru są dwie opcje: albo remont jednostki napędowej, albo jej wymiana na inną, oczywiście używaną. Ceny silników wahają się od kilkuset nawet do kilku tysięcy złotych. Wszystko zależy od jednostki i tego, w jakim stanie jest silnik, jaki ma przebieg, z którego roku pochodzi i jaką ma pojemność. Niestety, często nieco więcej trzeba zapłacić za silnik Diesel'a.
Kupno używanego silnika często jest bardziej opłacalne niż jego remont. Niestety, taka decyzja zawsze wiąże się z ryzykiem. Jednostka, którą wybierzemy, może być w podobnym albo nawet gorszym stanie od naszej. Wiele silników na rynku wtórnym jest w całkiem przyzwoitej kondycji, ale ryzyko może być kosztowne. Ci, którzy wybiorą przekładkę silnika, nie muszą wymieniać dowodu rejestracyjnego ani zgłaszać tego faktu do wydziału komunikacji. Trzeba to zrobić tylko wtedy, gdy nowy motor ma inną moc albo większą lub mniejszą pojemność.
Osoby, które zdecydują się na remont, będą musiały odstawić auto do serwisu na mniej więcej miesiąc. Dlaczego tak długo? Pełny remont silnika obejmuje bowiem szlifowanie wału korbowego, honowanie (specjalne wygładzanie) cylindrów, wymianę tłoków i panewek oraz frezowanie gniazd zaworowych, a nawet szlifowanie samych zaworów. Tak skrupulatna naprawa wymaga czasu oraz dużej precyzji, a po naprawie jazd testowych i ponownej weryfikacji wykonanej naprawy.